czwartek, 23 sierpnia 2012

1'st football training

Wczoraj starsi chłopcy prosili żebym zrobił im dziś trening piłkarski. Byli bardzo podekscytowani. Umówiliśmy się na godzinę 15. Przyszło ośmiu...o 17 30. 

Holly Mass


Polecam wszystkim afrykańską mszę świętą. Sposób w jaki modlą się ludzie w kościele jest nie do opisania. Każda modlitwa przeplatana jest chóralnym śpiewem i układem tanecznym. Afrykańczyk z radością modli się całym ciałem. Polską mszę świętą przypomniał mi jedynie jeden obraz. Obracając się do tyłu zobaczyłem grupę chłopaków około 16-20 lat. Nie śpiewali ani nie tańczyli. Pewnie w tutejszym zwyczaju tej grupie wiekowej nie wypada tego robić. Dwugodzinna msza minęła szybciej niż polska 40-minutowa. Czuję że niedziela będzie najbardziej wyczekiwanym dniem tygodnia przez wszystkich wolontariuszy wyjeżdżających na misję. Zostaliśmy oficjalnie przedstawieni podczas czytania ogłoszeń. Oklaski. W Afryce nie muszę się specjalnie starać żeby wywołać u kogoś śmiech. Wystarczyło że wstałem i lekko się ukłoniłem. 

Obrazy które zostały w pamięci. Rodzeństwo zbierające z podłogi okruszki kasawy wyplute przez najmłodszego brata. Ofiary niesione do ołtarza, składane w kopertach. Dwie siostry nakładające na palec, zza ucha trzeciej,mazistą substancję nieznanego mi pochodzenia. Zgadliście. Posmarowały sobie nią usta. To pewnie coś w rodzaju błyszczyka. 

piątek, 17 sierpnia 2012

12 letni sprinter

16.08.12

Godzina 20 30. Jesteśmy w drodze na naszą placówkę misyjną w Lufubu. Ilona jedzie z przodu z księdzem Czesterem, ja z tyłu "na pace". Leżę na walizkach i lekko przysypiam. Co jakiś czas zatrzymuje nas policyjny patrol i wypytują księdza dokąd jedziemy. Chowam głowę i czuję się jak uchodziec nielegalnie przekraczający granicę. 
Wokół ciemno, widać tylko gwiazdy. Ciężarówka pędzi, zwalniając jedynie na wybojach. Jeden z nich właśnie omijamy, myślę że mamy jakieś 30km/h na liczniku. Nagle widzę dziecko biegnące za samochodem. Myślę sobie "kolejny wesoły murzynek który goni nas dla zabawy i zaraz będzie nam machał". Ku mojemu zdziwieniu mały chłopczyk okazuje się synem Usaina Bolta. Dogania samochód, chwyta za klamkę, w pełnym biegu skacze i otwiera górną szybę bagażnika. Nadal zachowuję spokój myśląc że to już koniec. Usain Jr jednak się nie poddaje, ostatkiem sił ponownie dogania samochód i odchylając szybę wyciąga rękę do plecaka Ilony znajdującego się najbliżej szyby. Wszystko dzieje się tak szybko że nie zastanawiając się już ani chwili szarpię za klamkę i zamykam okno. Sprinter staje w miejscu jak wryty. Nigdy nie zapomnę jego wyrazu twarzy. Odebrałem dziecku skarb jakiego nie będzie miał okazji już nigdy zdobyć. W plecaku były rzeczy o jakich zapewne nigdy nawet nie marzył (o ile to nie był plecak z bielizną). Nie ma to jak dobrze zacząć misję i w ułamku sekundy odebrać dziecku najszczęśliwszy dzień w życiu. Mam nadzieję że chociaż Ilona jest ze mnie dumna. 

czwartek, 16 sierpnia 2012

Day 1


15.08.2012 

Lusaka, 1:24. Jedna z wielu placówek księdza Bosko w tym kraju. Pierwsza afrykańska noc. Skromne warunki ale wystarczające. Nieco niepokoju. Tarantula na suficie.  Dzięki Irenie za lizaka. To mój pierwszy posiłek na czarnym lądzie. Dopiero za 3 dni będziemy na swojej Lufubiańskiej placówce. Nie mogę się doczekać żeby zobaczyć uśmiechniętego księdza Cześka. 
Podróż męcząca ale ciekawa i wesoła. Jestem pełen obaw które ni jak się mają do ogromu nadziei. Niech afrykański Bóg ma nas w swojej opiece.

21:34. Powoli kończy się pierwszy dzień a wydarzyło się już tyle że można by kilka godzin opowiadać. Niespodziewane spotkanie z Anią Tomaszewską, masa uściksów i ciepłych przywitań. Wizyta w domu Mamy Caroll, zakupy na rynku i w centrum handlowym, odwiedziny Kasi Steszuk w City of Hope. To tylko jedne z wielu atrakcji dzisiejszego dnia. Pierwsza wrażenia? Żeby biali byli tak uprzejmi i przyjaźnie nastawieni do obcych jak czarni to świat byłby bardziej kolorowy. Co najczęściej zobaczysz u Afrykańczyka? Uśmiech. Biali tak szczerze się uśmiechają tylko żeby pochwalić się nową protezą. Setki, tysiące, miliony tych uśmiechów to będzie najcudowniejsza zapłata za naszą pracę, która zostanie w sercu do końca życia. 

Jak to wspaniale usłyszeć o człowieku którego los drugiej osoby, obchodzi bardziej niż cokolwiek innego. Człowieka który idzie w najbiedniejszą część Lusaki gdzie zbierają się nieletni narkomani porzuceni przez rodziców, kilkunastoletnie prostytutki, które ciałem zarabiają na chleb, chłopcy którzy potrafią się sami okaleczyć, tylko po to żeby ktoś się nad nimi zlitował. Jest na świecie człowiek który idzie do tych ludzi, opatruje im rany, rozmawia, pomaga, a szczęściarzy zabiera do swojego domu.  To nie jest zwykły człowiek. To przyjaciel Chrystusa. Kobieta która przywraca nadzieję, niesie pomoc, obdarowuje bezgraniczną, matczyną miłością.  Dzięki Ci Panie Boże za Mamę Caroll. 

Let the game begin

14.08.2012
Lotnisko w Amsterdamie. Znak że misja rozpoczętą. Dwójka ślicznych, czarnych dzieci siedzi kilka miejsc dalej. Ciekawe czy będą z nami w samolocie do Lusaki? Jak będzie wyglądało 1 czarne dziecko które przytulę?
Przed murzynkami grupa dzieci z Hong Kongu. Grają w karty. Chińczycy są śmieszni. Jeden z nich przed chwilą kichnął albo coś powiedział. Pewności nie mam.
Beti śpi jak żul. Pyszczek tak samo, ale trzyma fason. Ja i Ilona tworzymy teksty literackie którymi (w moim przypadku) będziemy nudzić. Także odsyłam Was już teraz do Jej Salezjańskiej Wody z Mózgu.