piątek, 17 sierpnia 2012

12 letni sprinter

16.08.12

Godzina 20 30. Jesteśmy w drodze na naszą placówkę misyjną w Lufubu. Ilona jedzie z przodu z księdzem Czesterem, ja z tyłu "na pace". Leżę na walizkach i lekko przysypiam. Co jakiś czas zatrzymuje nas policyjny patrol i wypytują księdza dokąd jedziemy. Chowam głowę i czuję się jak uchodziec nielegalnie przekraczający granicę. 
Wokół ciemno, widać tylko gwiazdy. Ciężarówka pędzi, zwalniając jedynie na wybojach. Jeden z nich właśnie omijamy, myślę że mamy jakieś 30km/h na liczniku. Nagle widzę dziecko biegnące za samochodem. Myślę sobie "kolejny wesoły murzynek który goni nas dla zabawy i zaraz będzie nam machał". Ku mojemu zdziwieniu mały chłopczyk okazuje się synem Usaina Bolta. Dogania samochód, chwyta za klamkę, w pełnym biegu skacze i otwiera górną szybę bagażnika. Nadal zachowuję spokój myśląc że to już koniec. Usain Jr jednak się nie poddaje, ostatkiem sił ponownie dogania samochód i odchylając szybę wyciąga rękę do plecaka Ilony znajdującego się najbliżej szyby. Wszystko dzieje się tak szybko że nie zastanawiając się już ani chwili szarpię za klamkę i zamykam okno. Sprinter staje w miejscu jak wryty. Nigdy nie zapomnę jego wyrazu twarzy. Odebrałem dziecku skarb jakiego nie będzie miał okazji już nigdy zdobyć. W plecaku były rzeczy o jakich zapewne nigdy nawet nie marzył (o ile to nie był plecak z bielizną). Nie ma to jak dobrze zacząć misję i w ułamku sekundy odebrać dziecku najszczęśliwszy dzień w życiu. Mam nadzieję że chociaż Ilona jest ze mnie dumna. 

3 komentarze:

  1. dzień jak co dzień. Krzysiek ogarnął Ilonę:*

    OdpowiedzUsuń
  2. (nie uchodziec, a uchodźca)
    Poza tym wpisy bardzo mi się podobają. ;)
    Muszę jednak dbać, byście nie zapomnieli co to polska mowa!

    OdpowiedzUsuń